środa, 13 maja 2015

9&10. Beznadzieja

Nawalam. Nie potrafię. Nie umiem. Nie umiem się zmotywować. Wczoraj nie miałam nawet odwagi Wam napiać ile zjadłam! JESTEM ŻAŁOSNA.
Nie potrafię nawet dwóch dni wytrzymać.
Nie mogę uzasadnić swojego zachowania. Nie chcę się tłumaczyć.
Zawaliłam. Zjadłam. Już nawet nie czuję się gruba!
Ale nie wolno mi się poddać. Jesteście takie dobre i silna, a ja?
Wstyd mi. Przepraszam.
Nie mogę.
Muszę walczyć.
Muszę próbować.

3 komentarze:

  1. jeden dzień porażki to nic... dziś nowy dzień, można zrobić wszystko, kontynuuj dalej swoją dietkę, jak się czujesz winna to nie wiem idź na basen, na siłownie, spal jakoś te kalorie. i jeśli taki napad nie powtórzy się jutro, to już będzie wszystko dobrze. jesteśmy tylko ludźmi, jednak jesteśmy ldźmi i jak upadamy to zaraz wstajemy, nie ma po co się dołować :)

    OdpowiedzUsuń
  2. nie poddawaj się , walcz !!!!!!!!!!!!!!!!!!!
    ja zanim się ogarnęłam minęły już 4 miesiące
    i teraz stałam się silna , jest lepiej i walczę bo wiem co chcę osiągnąć
    powodzenia

    http://pro-ana-21.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Pod żadnym pozorem nie wolno Ci się poddać! Zabraniam!
    Wypadki chodzą po ludziach. Mój tata nazywa takie potknięcia "wypadkiem przy pracy" - gdy na tle sukcesów nagle pojawi się jakaś pojedyncza porażka. Wyjdziesz z tego. Po prostu kontynuuj to, co zaczęłaś, nie zrażaj się tymi kilkoma dniami. Nie ma co płakać nad rozlanym mlekiem, bo tak nigdy nie zrobisz kroku naprzód, w stronę wymarzonej sylwetki.
    Więc głowa do góry i ruszaj dalej.
    Płakaniem nic nie zdziałasz.
    Powodzenia!

    OdpowiedzUsuń

Komentować moje poczynania może każdy (Anonimowi też) - weryfikacja obrazkowa wyłączona.